Chodź ze mną na dializy

20 października, 2023 * olahola
Z nawyku chciałam napisać, że się udało, ale nie byłaby to prawda. Bo ja to zrobiłam i nie będę przypisywać siłom wyższym tego sukcesu. Do rzeczy- kilka dni temu obroniłam magistra z psychologii!!! JA SAMA tzw. giga czad, pomimo niskiej hemoglobiny, dializ czy innych pobocznych wątków przygotowałam się do obrony. Nie wiem czy to wybrzmiało, ale na 5! Na początku zależało mi na tym, aby po prostu zdać. Oczywiście wraz z wiedzą przybywało mi ambicji. Z tyłu głowy miałam, że moja najukochańsza siostra obroniła się na 5, a przecież nie chciałam być gorsza… Tak więc z początkowego nastawienia “oby zdać” przeszłam do “kurde, ale ta 5 to mi się należy”. Super sprawa, jestem z siebie dumna. Nie do końca dlatego, że pierwszy raz od 17 lat mam przerwę w nauce, bardziej dlatego że konsekwentnie małymi krokami osiągnęłam założony cel.

To tyle z mojego chwalenia się. Zastanawiałam się co bym chciała do tego dopisać. Niestety wyjątkowo nie wpadło mi do głowy żadne płynne przejście więc dziś po prostu pytanie z Instagrama: 
“Jak to się zaczęło u ciebie? Jakie badania początkowe, jak to przebiegało”?

Mniej więcej od lutego 2022 byłam świadoma, że niedługo będę musiała zacząć dializoterapię. W maju tego samego roku miałam wytworzoną przetokę (przy nadgarstku), którą jeździłam nakłuwać 2-3 razy w tygodniu. Polega to na wbijaniu standardowej igły do pobrania krwi w przetokę, aby stała się ona bardziej stabilna. Najgorsze były wakacje, nie wiedziałam czy mogę zaplanować ostatni dłuższy wyjazd “przed”. Na szczęście wyniki w lipcu/sierpniu jeszcze nie były tragiczne, więc dostałam zielone światło na wakacje z początkiem września. Swoją drogą jedna z lepszych decyzji, dwa tygodnie wycieczkowania, grzania się na słońcu i jedzenia francuskiego melona… Mniam. Wracając- październik okazał się dla mnie łaskawy, ale niestety z początkiem listopada musiałam zacząć dializy. Pomimo około 5 miesięcy nakłuwania przetoki, nadal nie była ona “gotowa” do wykonywania na niej zabiegu, więc całość przesunęła się o dwa tygodnie. 

Specjalnie sprawdziłam badania- u mnie dializoterapia rozpoczęła się przy moczniku 260 i kreatyninie 7,6. Nie ma żadnych dodatkowych badań przed rozpoczęciem dializ. Po prostu jak parametry są za wysokie, oznacza to że nerki nie oczyszczają już organizmu i maszyna musi im pomóc. Pamiętam jaka byłam przestraszona na pierwszych dializach. Na szczęście u mnie na stacji zdecydowana większość pielęgniarek jest super (pozdrawiam serdecznie<3), więc czynniki zewnętrzne nie straumatyzowały mnie bardziej niż mój wewnętrzny strach. Nie napisze, że było super przyjemnie bo jak przez całe życie nie bałam się pobrań krwi, tak przy przetoce musiałam odwracać wzrok żeby się nie nakręcać. 

W skrócie jak wygląda cały proces: zazwyczaj przychodzę już przebrana w dres więc tylko odkładam kurtkę do szafki, wchodzę na salę, odkładam sobie rzeczy na łóżko, siadam na wagę (widać jak wygląda na zdjęciu przy ostatnim wpisie), rozkładam się wygodnie i czekam. Ważę się za każdym razem przed po to aby wiedzieć ile maszyna musi ze mnie ściągnąć płynów. Wiecie- skoro nie sikam, to te wszystkie płyny zostają w organizmie i co dializę oprócz tego, że mnie maszyna oczyszcza to jeszcze ściąga nadmiar wody. Przez niewielki rozmiar- przybywam około 1,5-2l między dializami, ale są i tacy co mogą więcej poszaleć. Lekarz ustala każdemu pacjentowi indywidualnie wagę suchą, która jest punktem odniesienia. Waga sucha- czyli taka poniżej której raczej nie zejdziesz, bo będzie spadać ciśnienie i ogólnie dętka. Potem przychodzi pielęgniarka mierzy mi ciśnienie, ustalamy ile się odwadniam i  podłącza mnie do maszyny. W trakcie można jeść, pić, spać, uczyć się czy czytać książki. W połowie znowu mierzymy ciśnienie, żeby sprawdzić czy np. przy dużym odwodnieniu nie spadło za bardzo. Pod koniec proszę o zmianę opatrunku przy cewniku- oczywiście nie można tego robić w domu, żeby nie dostało się zakażenie. Ja znam dwa rodzaje opatrunków- “cięty” czyli taki jaki możecie zobaczyć u mnie na stronie głównej, wymieniany co dializę i “żelek” wymieniany co tydzień. Jak maszyna da znać, że koniec imprezy to kończymy zabieg, czyli odłączamy mnie od maszyny i zamykamy końcówki od cewnika. Na koniec znów waga żeby zobaczyć czy udało się zejść do suchej, a raczej po to żeby przy kolejnej dializie zobaczyć ile się przybyło. I tak w kółko… 🙂

Podsumowując tak spędzam co drugi wieczór. Dajcie znać czy coś Was zaskoczyło. Mnie chyba najbardziej to, że po miesiącu dializ “schudłam” 2,5 kilograma. Skuteczne, ale chyba mimo wszystko nie polecam:D

Trzymajcie się.
Olahola xo
Podziel się swoimi przemyśleniami

10 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Gość
Alicja
10 miesięcy temu

Gratulacje Ola! Zasłużony sukces – you did it!

Gość
Bartosz
10 miesięcy temu

HAŁAS I GRATKI Z OKAZJI MAGISTERKI!

Gość
fkg
10 miesięcy temu

Gratulacje Pani Magister! Tekst bardzo interesujący, dający do myślenia

Gość
Małgorzata G.
10 miesięcy temu

Gratulacje – mgr Aleksandra!

Gość
Waldemar
7 miesięcy temu

Ja ostatnio zatoczyłem koło z wagą. Gdy zaczynałem dializy w lipcu 22, ważyłem 84kg, po dializach byłem cholernie głodny, więc dużo jadłem, dochodząc do 98kg. W dniu dzisiejszym moja sucha waga wynosi na powrót 84 kg 😉