O konsekwencjach nie mojego błędu, czyli jak szybko wymienić przetokę na cewnik
12 grudnia, 2023 olahola
*
Cześć! Od jakiegoś czasu tworzę post w innym klimacie i bardzo zależy mi żeby jak najlepiej go napisać, dlatego w międzyczasie przybliżę Wam historię ze stycznia tego roku. Jak już wiecie z ostatniego posta, było wesoło. Tło historii- byłam przygotowywana do wycięcia nerki, a żeby móc przeprowadzić tę operację trzeba było “zreperować” przetokę, ponieważ dializy na niej nie były najlepszej jakości. Oczywiście jak na złość ostatnie 2 tygodnie przed zabiegiem zaczęła super działać:D Z jednej strony do złośliwości losu już jestem przyzwyczajona, a z drugiej plan na przetokę był nieinwazyjny, więc nie było się czego obawiać. Miałam mieć podwiązaną jedną bocznicę, aby zwiększyć przepływ krwi w przetoce. Brzmi super co? Szybka robota i do domu.
NIC BARDZIEJ MYLNEGO. Zabieg miał przeprowadzić lekarz, u którego wcześniej byłam na usg, który to ustalił jaki jest plan działania. Niestety (oj naprawdę niestety) nie dotarł on tego dnia do szpitala. Zostałam skierowana do drugiego specjalisty. Co mogło pójść nie tak?
Pan doktor bez wglądu do wspomnianego wcześniej usg, na podstawie dotykania przetoki przez 30 sekund, postanowił tak bardzo zaangażować się w swoje zadanie, że wymyślił całkiem nowe rozwiązanie. Zadecydował o wytworzeniu nowej przetoki, ponieważ w jego ocenie aktualna przecież i tak długo nie podziała. I co tu zrobić? Niby miałam wcześniej konsultację ze specjalistą tej samej rangi, który NA PODSTAWIE USG ustalił plan działania, a z drugiej kłócić się z lekarzem o wyższym tytule? Zapytałam dwa razy nieśmiało czy to na pewno rozwiąże mój problem i czy przetoka będzie od razu działać na dializach, bo właściwie o to przede wszystkim nam chodzi. Oczywiście, nie może mi nic obiecać przed zabiegiem (hihi), ale przecież ta co ją mam I TAK ZARAZ STANIE, TO CHYBA SIĘ NIE BĘDĘ ZASTANAWIAĆ, T A K??? Abstrahując od tego, że podwiązanie bocznicy to jakieś 30 minut roboty, mniej bólu i inne “nieistotne” składowe, to zabieg oczywiście się nie udał XD To znaczy udał, bo przecież mam przetokę do dziś, która sobie cichutko szumi, szkoda tylko że nie da na niej dializować :DDD
Jeszcze anegdotka. Jak z moją kochaną siostrą wracałam z zabiegu rzuciłam żartem “hehe dziwne, że jeszcze nie mam mokrego rękawa” <w domyśle, że szwy nie puściły i nie krwawię>. I tak dojeżdżając do domu (serio jakieś 10km przed) “wykrakałam”. Okazało się, że szwy puściły rękaw mokry od krwi i zawrotka na salę operacyjną. Na szczęście udało się mnie wcisnąć między pacjentów i poprawili mi szycie. To doświadczenie na tym etapie nauczyło mnie, że citroen c1 pojedzie 180km/h, a moja siostra potrafi być demonem na drodze. A no i jeszcze, że nie przychodzą mandaty z odcinkowego pomiaru prędkości. <Napiszcie na priv to powiem , gdzie dokładnie XD>
Później przetoka mi jeszcze trochę krwawiła, ale już nie trzeba było interweniować. Dwa dni po tym miałam dializę. Jedno z bardziej nieprzyjemnych dla mnie przeżyć, a wydaje mi się że jestem stosunkowo wytrzymała. Zostałam ukłuta łącznie z 10 razy, a może i więcej. Bardzo nieprzyjemne, nie polecam. Dializa poszła na jedną igłę, ale wiadome było że z tej przetoki nic więcej nie będzie. Dlatego styczniowym atrakcjom nie było końca, zostałam skierowana na założenie cewnika. I tu dzięki dla mojej Pani Doktor, której udało się jakkolwiek załagodzić sytuację i nie skazała mnie na “ostry” cewnik do szyi, tylko PermCath. Tutaj już bardziej sceptycznie podeszłam do lekarza i poprosiłam, że po ciężkim tygodniu chciałabym żeby wreszcie ktoś dobrze wykonał swoją robotę. Nie wiem czy to dlatego, że trafił się dobry lekarz, czy po prostu miałam podwyższony próg bólu, ale zakładanie cewnika było dla mnie łagodne, bezbolesne, bezproblemowe.
Co prawda po zabiegu jak zeszły ze mnie emocje z ostatniego tygodnia byłam dosłownie na wpółżywa. Nie mogłam się ruszać prawie, nie mogłam ani leżeć ani siedzieć. Nie wiem czy każdy tak ma czy to jakaś niestandardowa reakcje, ale co by nie mówić… PRZETRWAŁAM.
Podsumowując. Okazuje się, że <niespodzianka> nie można bezrefleksyjnie podchodzić do decyzji lekarzy. Z drugiej strony nie wiem czy cokolwiek dałoby dyskutowanie, bo tytuł może zobowiązuje do niepodważalnych decyzji(?). Ciężki początek roku zahartował mnie na wszystko co się wydarzyło później, więc może tak naprawdę powinnam być wdzięczna??? Pana doktora nie pozdrawiam. Mimo wszystko wiem że nie zrobił tego celowo. Każdy zabieg jest obarczony ryzykiem niepowodzenia. Get it. Mam nadzieję, że po moim “przypadku” coś sobie zapamiętał i te wszystkie nieprzyjemności ominą następną osobę;)
Dajcie znać jakie macie doświadczenia (chociaż mam nadzieję, Was to nie spotkało) z błędnymi decyzjami lekarzy i ich reakcją na te wydarzenia. Szczerze chciałabym wierzyć, że istnieje chociaż jeden egzemplarz, który potrafi się przyznać do błędu…
Trzymajcie się.
Olahola xo
NIC BARDZIEJ MYLNEGO. Zabieg miał przeprowadzić lekarz, u którego wcześniej byłam na usg, który to ustalił jaki jest plan działania. Niestety (oj naprawdę niestety) nie dotarł on tego dnia do szpitala. Zostałam skierowana do drugiego specjalisty. Co mogło pójść nie tak?
Pan doktor bez wglądu do wspomnianego wcześniej usg, na podstawie dotykania przetoki przez 30 sekund, postanowił tak bardzo zaangażować się w swoje zadanie, że wymyślił całkiem nowe rozwiązanie. Zadecydował o wytworzeniu nowej przetoki, ponieważ w jego ocenie aktualna przecież i tak długo nie podziała. I co tu zrobić? Niby miałam wcześniej konsultację ze specjalistą tej samej rangi, który NA PODSTAWIE USG ustalił plan działania, a z drugiej kłócić się z lekarzem o wyższym tytule? Zapytałam dwa razy nieśmiało czy to na pewno rozwiąże mój problem i czy przetoka będzie od razu działać na dializach, bo właściwie o to przede wszystkim nam chodzi. Oczywiście, nie może mi nic obiecać przed zabiegiem (hihi), ale przecież ta co ją mam I TAK ZARAZ STANIE, TO CHYBA SIĘ NIE BĘDĘ ZASTANAWIAĆ, T A K??? Abstrahując od tego, że podwiązanie bocznicy to jakieś 30 minut roboty, mniej bólu i inne “nieistotne” składowe, to zabieg oczywiście się nie udał XD To znaczy udał, bo przecież mam przetokę do dziś, która sobie cichutko szumi, szkoda tylko że nie da na niej dializować :DDD
Jeszcze anegdotka. Jak z moją kochaną siostrą wracałam z zabiegu rzuciłam żartem “hehe dziwne, że jeszcze nie mam mokrego rękawa” <w domyśle, że szwy nie puściły i nie krwawię>. I tak dojeżdżając do domu (serio jakieś 10km przed) “wykrakałam”. Okazało się, że szwy puściły rękaw mokry od krwi i zawrotka na salę operacyjną. Na szczęście udało się mnie wcisnąć między pacjentów i poprawili mi szycie. To doświadczenie na tym etapie nauczyło mnie, że citroen c1 pojedzie 180km/h, a moja siostra potrafi być demonem na drodze. A no i jeszcze, że nie przychodzą mandaty z odcinkowego pomiaru prędkości. <Napiszcie na priv to powiem , gdzie dokładnie XD>
Później przetoka mi jeszcze trochę krwawiła, ale już nie trzeba było interweniować. Dwa dni po tym miałam dializę. Jedno z bardziej nieprzyjemnych dla mnie przeżyć, a wydaje mi się że jestem stosunkowo wytrzymała. Zostałam ukłuta łącznie z 10 razy, a może i więcej. Bardzo nieprzyjemne, nie polecam. Dializa poszła na jedną igłę, ale wiadome było że z tej przetoki nic więcej nie będzie. Dlatego styczniowym atrakcjom nie było końca, zostałam skierowana na założenie cewnika. I tu dzięki dla mojej Pani Doktor, której udało się jakkolwiek załagodzić sytuację i nie skazała mnie na “ostry” cewnik do szyi, tylko PermCath. Tutaj już bardziej sceptycznie podeszłam do lekarza i poprosiłam, że po ciężkim tygodniu chciałabym żeby wreszcie ktoś dobrze wykonał swoją robotę. Nie wiem czy to dlatego, że trafił się dobry lekarz, czy po prostu miałam podwyższony próg bólu, ale zakładanie cewnika było dla mnie łagodne, bezbolesne, bezproblemowe.
Co prawda po zabiegu jak zeszły ze mnie emocje z ostatniego tygodnia byłam dosłownie na wpółżywa. Nie mogłam się ruszać prawie, nie mogłam ani leżeć ani siedzieć. Nie wiem czy każdy tak ma czy to jakaś niestandardowa reakcje, ale co by nie mówić… PRZETRWAŁAM.
Podsumowując. Okazuje się, że <niespodzianka> nie można bezrefleksyjnie podchodzić do decyzji lekarzy. Z drugiej strony nie wiem czy cokolwiek dałoby dyskutowanie, bo tytuł może zobowiązuje do niepodważalnych decyzji(?). Ciężki początek roku zahartował mnie na wszystko co się wydarzyło później, więc może tak naprawdę powinnam być wdzięczna??? Pana doktora nie pozdrawiam. Mimo wszystko wiem że nie zrobił tego celowo. Każdy zabieg jest obarczony ryzykiem niepowodzenia. Get it. Mam nadzieję, że po moim “przypadku” coś sobie zapamiętał i te wszystkie nieprzyjemności ominą następną osobę;)
Dajcie znać jakie macie doświadczenia (chociaż mam nadzieję, Was to nie spotkało) z błędnymi decyzjami lekarzy i ich reakcją na te wydarzenia. Szczerze chciałabym wierzyć, że istnieje chociaż jeden egzemplarz, który potrafi się przyznać do błędu…
Trzymajcie się.
Olahola xo
Podziel się swoimi przemyśleniami
Nie spotkaliśmy takiego lekarza. Ależ jesteś dzielna. Podziwiamy Twoją siłę i moc. Do tej pory myśleliśmy, że „takie coś” spotyka tylko nas, bo jesteśmy starymi ludźmi i nie warto w nas inwestować. Trzymaj się. Polecamy lekarza od przetok. Jakub Turek. Cudowny człowiek. Taki rzadko spotykany egzemplarz🥰. Bada przetokę, naprawia, kontroluje i jeśli potrzeba wymyśla „cuda – wianki” i znowu naprawia. Oczywiście na NFZ🥰. A i jeszcze daje każdemu pacjentowi prywatny numer tel. Pozdrawiamy Ela i dializowany z przygodami Stasiu (dwoje starych ludzi) 🥰🥰
Zapietam po następnym przeszczepie, bo na ten moment do przetoki już nie chce wracać:) Fajnie, że macie się nawzajem:)
W 2019 roku z silnym bólem głowy pojechałem do lekarza rodzinnego. Prosiłem o wciśnięcie mnie do kolejki. Nie udało się ;( pojechałem więc do LuxMed’u ( miałem pakiet podstawowy z pracy , więc lekarza rodzinnego ). Okazało się, że nieudolność personalnej skazała mnie na wizytę płatna. Stwierdziłem że nie zapłacę i porozmawiam na wysokim tonie z tą osobą w pracy. Pojechałem do innej przychodni, gdzie się zapisałem jako nowy pacjent i przepisałem tutaj do rodzinnego. Od razu jak wspomniałem o silnym bólu głowy Pani zza okienka wyjęła ciśnieniomierz. Okazało się że mam ciśnienie 260/160 ( taki tam stan pozawałowy xD ). Naszpikowali mnie lekami które nie zadziałały. Telefon na karetkę i jazda w inną placówkę. Trafiłem więc do szpitala na SOR z silnym bólem głowy, który nie mijał ( aż oczy łzawiły i migały jak pulsowała głową ). Czekałem około 4 h zanim mnie przebadali. Nie było miejsca ani siedzącego, a co dopiero leżącego…. Tak więc dostałem sobie kilka godzin. Ba! Kilkanaście , bo po badaniach czekałem na wynik długo. Po jakichś 12 h znalazło się łóżko ( ciągle mówiłem o bólu że żyć się nie da ) także się zlitowali i znaleźli mi kawałek miejsca. No i leżałem tak godzinę, dwie, trzy…. 12 xD po 24 h na SOR poszedłem się zapytać czy długo jeszcze bo minęła już doba. Co usłyszałem ? Szczery lekarz powiedział, że zapomniał o mnie xD no i wreszcie coś się zaczęło dziać. Minęła godzina, przyszedł, porozmawiał , przeanalizował badania, zlecił kolejne ( USG i tomograf ) . Wyszły ok…. Nadal nie wiedziałem co mi jest. Znowu łóżko i czekanie. Po dokładnie 32 h od trafienia na SOR , dowiedziałem się że mam pogorszona funkcje nerek. Od razu do szpitala na nefrologia. To pierwszy etap przygód 🙂
Nefrologia… Zdawało by się miejsce do którego każda osoba trafiającą z moim schorzeniem- czuła by się bezpiecznie. Robienie badań, zajmowanie się mną , szereg wywiadów, oraz uświadamiania mnie co się dzieje – przyprawiały o mdłości. Trafiłem na lekarza prowadzącego, w którym odmpoczatku zobaczyłem iskrę narcyzmu. No ale co tam kierować się jakimiś uprzedzeniami będę, nie ? Robiłem co mi mówił, kierowałem się jego sugestiami. I tak oto po kilku dniach wyszedłem że szpitala ze recepta na leki na nadciśnienie. Tak. Tylko tyle! Leki i słowa które uderzają we mnie do dziś jak o nich myślę – jak Pan schudnie to i nerki zaczną lepiej działać). Kolejne spotkanie z lekarzem za 2 miesiące w poradni. Po 2 tyg w domu zacząłem puchnąć. Próbowałem się dodzwonić do poradni by przyspieszyć proces wizytacji, powiedzieć że dzieje się coś niepokojącego… Nie udało się, pielęgniarka która odebrała powiedziała że jest setki takich jak ja i nie pomoże, trzeba czekać na wizytę. Nie mogłem czekać. Puchlem coraz bardziej. Moje nogi niemkiescily się już w buty. Czasy były idealne na to, by znaleźć lekarza który mi pomoże – wybuchła pandemia Covid xD Na całe szczęście było lato więc w klatkach pojechałem do rodzinnej. To na prawdę wspaniałe miejsce ze wspaniałymi ludźmi na swoim miejscu. Lekarz rodzinną któranie przyjęła od razu , trafnie stwierdziła że jakieś leki na mnie źle dzialaja. Jednakże ona nie może zmieniać decyzji specjalisty, więc skierowała mnie do nefrologia który mnie leczyl. Rozmawiała z paniami w okienku i po paru minutach powiedziały że będą dzwonić do mnie jak coś znajdą ( gdy będą mogły jakoś pomóc) . Przypomnę, że to początek pandemii i paniczny strach przed choroba, a w tej placówce nie odczuwałem tego strachu. Ledwo wróciłem do domu i telefon: Panie Pawle , mam znajomą nefrolog.ktora przyjmie Pana u nas w poradni jeszcze dziś. Normalnie mnie zatkało. Na prawdę szybkie działanie. Zmieniliśmy delikatnie leki ( odstawiliśmy jeden ) i to pomogło. Opuchlizna zeszła i mogłem dalej funkcjonować. Miesiąc później lekko ponad wizyta u mojego prowadzącego nefrologia. Pierwsze pytanie o wagę. Drugie o to czy nadal Che się u niego leczyć, bo skoro u innego lekarza byłem to po co do niego przyszedłem… Moje przypuszczenia co do narcyzmu okazały się słuszne. Ba! Okazało się gburem. No ale co ja biedny mogłem ? ;( Pandemia, odwoływanie wizyt przez lekarzy ( nawet w lixmedzie bonintam próbowałem się ratować ) przeprosiłem i kolejna wizyta za 3 miesiace. Nie było lepiej, wręcz przeciwnie. Ciśnienie roslo mimo stosowania się do zaleceń + schudłem już jakoś blisko 10kg. To 2 część historii 🙂
Można by stworzyć osobny wpis o złych „praktykach” lekarskich. Niestety nie każdy, zostaje lekarzem z powołania. Trzymaj się:)
Obym się mylił, ale niestety obawiam się że ten lekarz lekcji z tego nie wyciągnie. Im wyższy stopień, tym często czują się bardziej nie omylni (nie tylko lekarze). Pewnie w jego mniemaniu nie on popełnił błąd, tylko twoja ręka zareagowała nie tak jak powinna 😉
Ależ oczywiście…🤦♂️